A wystarczyło wiary w Boga nie stracić.

Wystarczyło nie porzucić wiary w Boga.
Będą się wstydzić napromieniowani falami telewizorów ludzie, kiedy telewizor im powie, że akcja Covid-19 była wielką akcją przeciwko ludzkości, niczym więcej. Kiedy przebije się do telewizorów prawda, że w świetle rzekomego prawa zarządzeń rządowych zamordowano ponad 100 000 ludzi w Polsce, nie udzielając im pomocy ze względu na to, że fałszywy test wykazał, że mają koronawirusa. Sól fizjologiczna także ma koronawirusa, o czym w filmie poniżej. I dla tego kłamstwa, mającego zapchać kabzy milionerom trzęsącym biznesem farmaceutycznym, którzy wzbogacili się na sprzedaży szczepionek, pozwolono w świetle prawa, w majestacie szpitalnej opieki zabijać ludzi kwarantannami, kiedy umierali na zawał, zator, udar, atak woreczka żółciowego, nerek, czy cokolwiek innego. W ramach inwestycji w tę globalną akcję, niewielką w skali zysku kwotą, reżyserzy „pandemii” podzielili się z rządami, urzędnikami, sponsorowali nikczemność lekarzy, którzy opłacani byli, by nie przyjmować pacjentów, nikczemność policji, która prześladowała ludzi za oddychanie atmosferycznym tlenem.
Najbardziej bolesnym obrazem znikczemnienia jest obraz biskupów zamykających kościoły, księży noszących maseczki i wznoszących po Mszach Świętych modły o „ustanie pandemii”, którymi autoryzowali tę akcję farmaceutycznego ludobójstwa.
W kulturze polskiej i religijności pokoleń Polaków, do umierających wołano księdza. Kiedy nadchodziło zagrożenie zdrowia i życia, wołano księdza: na wojnie, w czasie epidemii, w czasie ciężkiej choroby. Każdy myślał, żeby przygotować się na spotkanie z Bogiem.
Tymczasem Polacy uciekli od Boga. Ci, którzy zostali, dali się podpuścić żydom, i Chrystusa podeptali. Większość katolików uznała, że kościoły są zagrożeniem, ci, którzy zostali, w większości celebrowali nabożeństwo do własnej religijności, depcząc po swoim Bogu. Wielu uznało, że dla ratowania swego życia może przyjąć preparat produkowany z ciał zamordowanych ludzi. W końcu to ratowanie swojego życia. Być może po tej genetycznej iniekcji będą chorować i umierać, ale czego mogli się spodziewać po wynalazcy, skoro ten sam scenarzysta zamknął dostęp do służby zdrowia. Jak nie zamknął to zabijał w szpitalach w trybach niegodziwego systemu, który gdy kogoś w szpitalu zamknął, to po teście pozytywnym już rodzinie często żywego nie oddał. Człowiek umierał na zawał a mówiono, że na kowida. I nie oddawano rodzinie, choćby miał szansę na przeżycie w domu, tylko zamykano jak więźnia, ubezwłasnowolniano, nie lecząc jak należy, aż umarł. Rodzina dostawała ciało zamordowanego z informacją, ze umarł na kowida. Dziwne, przyjechał z zawałem, z udarem, z woreczkiem żółciowym, a wyjeżdżał, jako zmarły z rozpoznaniem kowida.
A wystarczyło nie stracić wiary, by wielu przekleństw się ustrzec. By nie być poddanym farmaceutycznemu kanibalizmowi, by zachować duszę. By nie donosić, by oddychać tak, jak Bóg nas stworzył. By nie przykładać ręki do zorganizowanego mordowania ludzi w szpitalach. Co pozostało wyznawcom kowida? Łajdacki zarobek, który zaraz się skończy, a którym własnym rodzinom przygotowywało się nowy porządek świata, w którym by pies nie przeżył a co dopiero człowiek, który ma nieśmiertelną duszę.
Wychodzi na światło dzienne publicznie, że „pandemia” była gigantycznym fałszerstwem, i ludobójstwem, które zabiło wielu Polaków. A wystarczyło nie stracić wiary, pewniejsze by się miało życie trwając w sakramentach i wedle katolickiego sumienia nie przyjmować żadnych preparatów od ludzi, którzy zamykają kościoły. To często by wystarczyło, by uniknąć śmierci.
Ale w tej pogoni za zdrowiem rezygnowano z Boga, jakby każdy się spodziewał, że po szczepieniu będzie żyć wiecznie. Tymczasem czym może być farmaceutyk stworzony z użyciem zamordowanych istnień ludzkich, jak miałby dać życie i zdrowie? Moralnie to niemożliwe. Nikt myślący rozsądnie i po katolicku nie byłby w stanie w to uwierzyć.
Kto przyjął farmaceutyk od ludobójców, będzie miał owoce ludobójców.
Może jeszcze czas przypomnieć sobie, że istnieje życie wieczne, że istnieje Bóg. Bo przecież żadna szczepionka nie daje nieśmiertelności a ta, farmaceutyczny wyciąg z ciał zamordowanych nienarodzonych, ma już tyle ofiar, że jasne jest, że ani zdrowia nie doda, ani życia nie przedłuży.
Wystarczyło tylko wiary w Boga nie stracić… Ciekawi jesteśmy, jak sobie spojrzą w oczy policjanci, lekarze, którzy stali się trybikiem w wielkiej akcji mordowania Polaków. Jak sobie spojrzą w oczy księża, którzy kazali ludziom Chrystusa podeptać. Albo ośmieszali się modlitwami o ustanie pandemii. Teraz powinni modlić się o ustanie ludobójstwa na Polakach. Byłoby to choć odrobinę wynagrodzeniem za te tysiące ludzi, pozostawione na śmierć, bez sakramentalnego pocieszenia, pozostawione bez duchowej troski tchórzliwych „duszpasterzy”, którzy nakręcali panikę, zamiast mówić o nieśmiertelności ludzkiej duszy i konieczności nawrócenia.
Wystarczyło nie stracić wiary, a wiara zachowałaby nasz naród od wielu zbrodni i kłamstw. Mieliśmy wybór między kahalnym terrorem i Chrystusem, jakaś reszta dochowała wierności. Większość stała się z własnej nieprzymuszonej woli obywatelami kahalnego obozu koncentracyjnego, w roli ofiary albo kapo. Albo ofiary, która dodatkowo wysługuje się kapo, donosząc na współwięźniów, wyjątkowa to jest kreatura. Tym się stał w wielkiej części polski naród.
Należałoby odżydzić polski rząd i Episkopat, ulżyłoby polskiej duszy, oj, ulżyłoby. Co niektórzy podobno już uciekają do Izraela, bojąc się prokuratury w Polsce. Szerokiej drogi, nim latarnie nimi obwieszą za zamordowanie w pozorach prawa stu tysięcy Polaków. I niech nikt nie zarzuca nam mowy nienawiści, bo kara śmierci dla zbrodniarza mordującego własny (albo cudzy dla co niektórych w naszym rządzie) naród, to sprawiedliwa kara.https://www.youtube.com/embed/D6EM7qQL6k8?version=3&rel=1&showsearch=0&showinfo=1&iv_load_policy=1&fs=1&hl=pl&autohide=2&wmode=transparent